Wiadomości

  • 2 komentarzy
  • 7332 wyświetleń

Zdrowe jedzenie w szkołach?

Wprowadzenie zdrowego żywienia w szkołach i placówkach oświatowych to bez wątpienia dobra decyzja, ale po kilku miesiącach obowiązywania nowych przepisów czas na analizę, co się sprawdziło w praktyce, co jest trudne w realizacji - podkreśla rzecznik praw dziecka Marek Michalak.

Z początkiem tego roku szkolnego weszły w życie przepisy, które miały ograniczyć dzieciom w szkołach i przedszkolach dostęp do niezdrowego jedzenia. Chodzi o produkty, które spożywane w nadmiarze mogą być przyczyną przewlekłych chorób dietozależnych, np. chipsów, niektórych ciastek i napojów, w tym energetyzujących, jedzenia typu fast food i instant.

Produkty, które można sprzedawać w sklepikach szkolnych oraz podawać w stołówkach, określiło rozporządzenie ministra zdrowia; m.in. zakazuje ono kanapek z białego pieczywa i stanowi, że herbatę słodzić można tylko miodem. (źródło: Kurier PAP - www.kurier.pap.pl)



Chipsy, batony, czekolady, słone paluszki, lizaki, wszystkie niezdrowe przekąski zostały zastąpione zdrowa żywnością - owocami, warzywami czy też jogurtami i serkami homogenizowanymi. W asortymencie szkolnych sklepików nie ma już produktów wpływających na nadwagę i otyłość. 

- Nie ukrywam, że nowe przepisy są rygorystyczne i  trudne do wprowadzenia w życie. Zdarzają się uczniowie, którzy nic sobie nie robią z zakazów, zaopatrują się w osiedlowych sklepikach i przynoszą do szkoły niezdrowe pożywienie. Wyrzucenie „śmieciowego jedzenia” ze szkolnych sklepików to za mało, aby nauczyć dzieci sięgania po zdrowe i dietetyczne produkty. Cała nadzieja w edukacji dzieci – skomentowała p. Bogusława Nowicka, prowadząca sklepik w jednej z grajewskich szkół.

Według danych statystycznych, co piąte dziecko zmaga się z nadwagą. Eksperci twierdzą, że otyłość w okresie dzieciństwa prowadzi do otyłości w wieku dorosłym i niesie za sobą ryzyko wielu chorób cywilizacyjnych. Choć sytuacja powoli się zmienia, to jest jeszcze wiele do zrobienia, zanim odsetek otyłych dzieci znacząco spadnie. Konieczne jest skuteczniejsze docieranie do rodziców, by dokładniej weryfikowali to, jak odżywiają się ich pociechy.

Póki co rzeczywistość wygląda tak, że większość dzieci (tych starszych) przynosi ze sobą przyprawy na szkolne stołówki i poprawia smak jedzenia, a młodzi klienci sklepików często "zbaczają ze ścieżki zdrowia" i przychodzą z przerwy miedzy zajęciami z reklamówkami ulubionego jedzenia nabytego w sklepie poza szkołą.

e-Grajewo.pl

 

Komentarze (2)

W sp4 jest ochydne jedzenie w sklepiku drogo i nic nie ma tylko slodycze... a obiady masakra dzieci nie chca jesc..

Bo włodarzy i gości przy okazji wizyty w powiecie nie należy zapraszać na obiad do restauracji, a na szkolną stołówkę i zaserwować im obiad wedle wytycznym ministerstwa. Pan prezes i pani senator o trzech obywatelstwach jakoś nie jadali w szkolnej stołówce. Dopóki nie zjedzą to zapewne nic się nie zmieni, wszak to oni wiedzą co dla nas słuszne.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.